Na początek zacznijmy od tego, co zmieniło się w formule Rajdu Yeti?
Przede wszystkim na początku naszej działalności nikt nie używał określenia KJS, a Rajd Yeti był bardzo specyficznym miksem nawigacyjno-sportowym, który co ciekawe trwał dwa dni. Pierwszego dnia załogi zjeżdżały około południa, aby dokonać oficjalnego zgłoszenia na rajd. Nie było wówczas możliwości zgłoszeń elektronicznych, więc wszystkich formalności trzeba było dopełnić osobiście. Rywalizacja zaczynała się odcinkiem nocnym, kiedy ważna była głównie nawigacja. Załogi dostawały zdecydowanie bardziej rozbudowany itinerer, prowadzący po trasie. Ta część kończyła się około 1-2 w nocy. Następnego dnia załogi startowały w odcinku dziennym, przypominającym dzisiejsze Rajdy Yeti. Jednak na tym nasze rajdy się nie kończyły. Każdy z niecierpliwością czekał na ostatnią, najważniejszą część programu, czyli Bal Komandorski – wieczorek taneczny, podczas którego ogłaszane były wyniki, a zwycięzcy odbierali nagrody.
Jak wyglądała frekwencja?
Nigdy nie udało nam się przekroczyć liczby 100 załóg, ale biorąc pod uwagę dzisiejszą frekwencję to trzeba przyznać, że i tak osiągaliśmy bardzo imponujące rezultaty. Najwięcej w Rajdzie Yeti wzięło udział aż 99 załóg. Ogarnąć to przedsięwzięcie organizacyjnie to był prawdziwy wyczyn. Pamiętam, że na imprezę podsumowującą, która odbywała się w Restauracji Parkowej przy Parku 1000-lecia w Lesznie musieliśmy dowozić stoły i krzesła z leszczyńskich domów kultury. Uczestnicy zjeżdżali z całej Polski, a nawet zagranicy. Zawsze dość liczna była reprezentacja Niemców oraz Czechów. Każdy jechał tym, co stało w garażu lub na podwórku, bez szczególnego przygotowania technicznego pojazdów. Mieliśmy zatem pełen przegląd zdobyczy motoryzacji z minionych lat – Fiaty 126p, Trabanty, Polonezy. Bez turbin, wspomagania, czy tuningowanych silników. Z dzisiejszego punktu widzenia – nic szczególnego, bo i prędkość nie była powalająca. Za to frekwencja robiła wrażenie.
A Rajdy Yeti dziś?
Dzisiaj trudno mówić, że są to rajdy zimowe, bo zdarza się, że śniegu u nas jak na lekarstwo. Trzeba przyznać, że mimo różnych trudności z tym związanych, robiło to niepowtarzalną atmosferę. Rajdy Yeti dziś to rajdy typowo sportowe, gdzie nawigacja została sprowadzona do minimum, a itinerer wskazuje właściwie wyłącznie przejazd od próby do próby. Wydaje mi się, że nastawienie uczestników jest też nieco inne, bo zależy im na wynikach, na czasach, na rywalizacji, chyba mocniej niż kiedyś. Jedno pozostaje jednak wciąż bez zmian. Uczestnicy naszych rajdów za każdym razem, niezależnie od motywacji, mają z tego super zabawę, co przekłada się na świetną atmosferę tych imprez. Dlatego organizujemy i będziemy dalej organizować Rajd Yeti oraz inne rajdy KJS niezależnie od tego, czy weźmie w nich udział kilkanaście, czy 99 załóg.